“….Na nowo poczujesz,
jak szara codzienność ” poszarpana” przez los nabiera blasku…”
Nie jest prostym opisać przeżycia…….moja młodsza o 20 lat siostra Małgorzata szepnęła wczoraj mimochodem – niech nie będą smutne… ale one dla mnie nigdy smutne być nie będą , a chodzi o III wyprawę – pielgrzymkę do Rzymu dla osób niepełnosprawnych. Nie będą smutne, bo znaleźli się ludzie, którzy założyli fundację dokładnie 3 lata temu ( najserdeczniejsze życzenia z okazji jubileuszu!), a aktywizując osoby dotknięte przez los – jednym z punktów programu była III wyprawa do Rzymu. Smutne nie będą… , bo ja zawsze wierzę ,że są ludzie o wielkich sercach,
bo są – wspomogli finansowo pielgrzymkę, są wolontariusze, którzy dzielą się dobrem z taką radością, że i mnie się ona udzielała. Relację z pobytu opisała jedna z uczestniczek Małgosia tak dokładnie i rzeczowo, że oddaję Jej tym samym szacunek. Ja skupię się jedynie na kilku przykładach, gdzie słowa o nowym blasku w poszarpanej przez los codzienności dają swoje źródło. Oto jeden z przykładów : nie było w programie wyjazdu windą na dach pomnika Wiktora Emanuela II Ołtarza Ojczyzny, a przypadkowo ta opcja wchodziła w grę , większość zgodziła się, aby “ wózkowicze” także mogli zobaczyć przepiękną panoramę Rzymu – wjeżdżając na dach windą ( w piątkowy dzień podobnych chwil mogli doświadczyć pielgrzymi , którzy są sprawni ruchowo na tarasie widokowym nad kopułą bazyliki świętego Piotra}. Widziałam wzruszenie u przyjaciół na wózkach, a twarze na zdjęciach w tej scenerii, mimo deszczowej pogody emanują radością. Moje poszarpane przez los życie ( i nie tylko moje) nabrało nowego blasku na Monte Cassino, gdzie wszyscy oddaliśmy hołd pokłonem i modlitwą naszym bohaterom, gdzie z dumą czytaliśmy :” Przechodniu , powiedz Polsce żeśmy polegli wierni w jej służbie”. To nasi wielcy, bohaterowie, o których można przeczytać, a ja właśnie tam , w tym miejscu odczułam najmocniej wagę miłości tych cichych dla mnie a równie wielkich bohaterów – matek i ich matczynej miłości, które od lat 20 – tu cierpliwie, tak po cichu, godzą się z losem i opiekują się synami na wózkach, podziwiam… podziwiam żony kierujące wózkami , na których siedzą ich mężowie i zapamiętam ich oczy, to oczy pełne miłości i oddania, zapamiętam ojców, którzy pięknym gestem i śpiewem wspierają swoje, często wielodzietne rodziny dotknięte nieszczęściem. Teraz wiem, że kalectwo można przyjąć z pokorą, ale potrzebna jest miłość i bliskich i tych przyjaciół, często anonimowych, którzy nadają blasku mojej ….. i Twojej poszarpanej codzienności. Dużo mogłabym jeszcze opowiedzieć, ale czas zawsze rządzi, daje, ale najczęściej odbiera. Radość przebywania z przyjaciółmi przeżyłam również w trakcie wieczorów integracyjnych. Ułożyliśmy naszą sztandarową piosenkę , której przytoczę jedynie kilka wersów, a śpiewaliśmy ją ochoczo i w świetlicy i w autokarze : “ Fundacja wyjdź z domu szanse różne daje, bądźmy grupą zwartą – los – otwartą kartą ..i znowu nieprzespana noc i znowu zwariowany dzień, czas życie krótki, wyrzućmy precz smutki….”
Ja na nowo poczułam blask szarej rzeczywistości, a TY??? Pozdrawiam wszystkich pielgrzymów i opiekunów.
Anna K.
0 komentarzy